Poeta i zamek

Różana, ruiny pałacu Sapiehów – widok z 2006 roku, sprzed odbudowy bramy wjazdowej i kordegardy oraz na XIX-wiecznym rysunku Napoleona Ordy; jedno z jego skrzydeł kanclerz litewski, książę Aleksander, przeznaczył na teatr
Łysków, ruiny XVIII-wiecznego kościoła Trójcy Świętej przy klasztorze Misjonarzy i grób Franciszka Karpińskiego – widok współczesny i na rysunku Napoleona Ordy (napis na nagrobku głosi: „otóż mój dom ubogi”)

          W połowie drogi między Prużaną a Słonimiem leży niewielkie miasteczko Różana. Przez stulecia było rezydencją magnackiej rodziny Sapiehów. Dzisiejsze ruiny były niegdyś miejscem, gdzie decydowały się polityczne sprawy, odbywano wspaniałe bale lub też krwawe pojedynki. Wystarczy tylko przymknąć oczy, aby to wszystko sobie wyobrazić. Dzisiaj w arkadach i zrujnowanych pałacowych skrzydłach hula tylko wiatr, odgrywając jednocześnie rolę gościa i gospodarza. Miejscowi opowiadają, że książę Sapieha miał dwie córki: Różę i Żanę, i stąd wzięła się nazwa ich miasteczka – Różana. I to ją jako miejsce urodzenia podawali między innymi pisarz wielki litewski Krzysztof Michał Sapieha oraz trzykrotny premier Izraela i przewodniczący Knesetu Icchak Szamir (właściwie Icchak Jaziernicki).
         Niedaleko Różanej leży Łysków, do którego prowadzi piaszczysta droga. W środku wioski stoją ruiny starego kościoła katolickiego, obok którego pochowano poetę Franciszka Karpińskiego, autora najpiękniejszej polskiej kolędy „Bóg się rodzi”.

(zdjęcia archiwalne: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pałac_w_Różanie, https://be.wikipedia.org/wiki/ Касцёл_Найсвяцейшай_Тройцы_(Лыскава))

Następny wpis

Francuski uczony i podskarbi litewski

czw. lis 19 , 2020
          Podczas pobytu w Lyonie, idąc pod górę w stronę bazyliki Notre-Dame-de Fourvière, przypomniała mi się inna katedra, nie tak wspaniała, ale równie ciekawa. Myślami powędrowałam do Grodna i zaczęłam opowiadać współtowarzyszącym mi przyjaciołom o dniach spędzonych nad Niemnem. Po kilku minutach zauważyłam, że nie jesteśmy sami. Obok stał starszy pan z sumiastym wąsem. I gdy na chwilę zamilkłam, cichym głosem kontynuował moją opowieść. Okazało się, że to emerytowany profesor tutejszego uniwersytetu, który dokończył mój „wykład” o francuskim uczonym, Janie Emanuelu Gilibercie, który wyruszył z Lyonu do Grodna, gdzie powitał go podskarbi nadworny litewski Antoni Tyzenhauz… I o nich teraz […]