„Bodajby przepadł”, warchoł z Upity!

        W XVII wieku właścicielem poniewieskiej Upity był szlachcic nazwiskiem Siciński. Tak jak miał wielki majątek, tak niewiele przymiotów charakteru. Warchoł, awanturnik i zawadiaka. A że szlachcic i to jeszcze bogaty, stanowiska piastował więc wysokie. Stąd, jako poseł upicki ziemi trockiej, znalazł się 9 marca 1652 roku na sejmowej sali obrad,na której wypowiedziawszy słowa „ja nie pozwalam na prolongatę” (chodziło o przedłużenie obrad izby o dwa dni), wyszedł. Licząc, że Siciński wróci i cofnie sprzeciw spotkano się 11 marca, jednak szlachcica tego nie było. Kontynuowanie posiedzenia było więc niemożliwe, a jego czyn uznano za pierwsze wykorzystanie prawa „liberum veto”. Czy to uczynił z poduszczenia księcia Janusza Radziwiłła, czy z powodu poczucia urażenia królewskim dekretem, dziś już nie wiadomo. Gdy jednak ogłaszano zamknięcie obrad jeden z posłów zakrzyknął „Bodajby przepadł” na co sala zawołała „Amen” i tu zaczynają się pośmiertne losy Sicińskiego.
         Mówi się, że wrócił do Upity, gdzie w dzień wigilijny wydał przyjęcie, ciesząc się z własnych poczynań. Tuż po nim, wraz z mocno podpitymi towarzyszami podpalił miasteczko, włamał się do miejscowego kościoła i zastrzelił księdza, który próbował stawiać opór zabijakom usiłującym sprofanować i zniszczyć święte miejsce. Gdy wreszcie powrócił do swojej posiadłości, zerwała się straszna burza. Wtem uderzył w niego piorun, od którego poniósł zasłużoną śmierć, a całe jego obejście zapadło się pod ziemię. Szlachcica pochowano na miejscu, ale ponoć ziemia nie chciała przyjąć go do swojego łona i kilkakrotnie wyrzucała na powierzchnię. Tam gdzie znajdował się niegdyś dwór dziś są jedynie bagna, a łotr w końcu spoczął w nieznanym miejscu. Ile prawdy jest w tej legendzie?
         A może bliżej niej jest ta o zmumifikowanych szczątkach odzianych w białą koszulę, złożonych w zakrystii miejscowego kościoła, a może jednak zakopano je pod jego progiem, co ponoć nakazał gubernator wileński Michaił Murawiow…
         Pewne fakty dowodzą, że legenda o jego życiu zawiera jakąś jej część prawdy. Rzeczywiście w Upicie mieszkał szlachcic, Władysław Wiktoryn Siciński, który zerwał obrady sejmu. Człowiek ten miał bardzo gwałtowny charakter, był okrutny wobec poddanych, wspierał reformację. Jeszcze za jego życia krążyło o nim wiele historii, rozpowiadanych przez duchowieństwo i szlachtę. Wiadomo, że historyczny szlachcic żył jeszcze 20 lat po swoim sejmowym „wystąpieniu” i był jednym z tych co podpisali ugodę kiejdańską (i tu ponownie pojawia się książę Janusz), a potem znowu posłując był deputatem na Trybunał Skarbowy Wielkiego Księstwa Litewskiego.
         Tak oto z czasem legenda przemieszała się z prawdziwymi zdarzeniami i do dziś w Upicie oraz po okolicy opowiada się o Sicińskim, jako tym co przyczynił się do upadku Polski i Litwy.
         Może to dlatego Upitę, choć przeniesioną na Żmudź, Henryk Sienkiewicz wybrał w „Potopie” na miejsce odczytania w kościele listu króla Jana Kazimierza przywracającego cześć Andrzejowi Kmicicowi? Może tak należało się miasteczko zrehabilitować…

Katarzyna Węglicka
Opracowanie prozatorskie: Marzena Woronow

Następny wpis

„Czarna owca” z Czarnawczyc

czw. paź 22 , 2020
         Odwiedzając nadgraniczny Brześć, zwany niegdyś Litewskim, moi przyjaciele zawieźli mnie w pewne miejsce, twierdząc, że tam również muszę być, chociaż właściwie niewiele zabytków się zachowało. Wiedziona doświadczeniem, że miejscowych należy w takich razach bezwzględnie słuchać, dałam się powieźć w nieznane. Po kilkunastu minutach nasz kierowca zatrzymał się w wiosce Czarnawczyce. Mieszkał tu jeden z najbardziej znanych i zasłużonych przedstawicieli znamienitego rodu Radziwiłłów, Mikołaj Krzysztof zwany „Sierotka”, fundator tutejszego kościoła obronnego Świętej Trójcy. Jednak postacią dla której mnie tu dowieziono i która na zawsze będzie kojarzona z tutejszymi dobrami jest Marcin Mikołaj, znany oryginał i warchoł.         Urodził się w 1705 roku jako […]