„Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie.”

         Te słowa wypowiedział marszałek Ferdynand Foch, naczelny wódz Sił Sprzymierzonych. Ci, którzy pamiętają wileńską Rossę w Dzień Zaduszny, pełną zapalanych popołudniem zniczy, rozjaśnioną wiązankami złocistych chryzantem i przyozdobione wiankami z jedliny albo niepowtarzalną atmosferę nekropoli Orląt Lwowskich, ci wiedzą, że te kresowe cmentarze są nie tylko piękne, ale i otacza je jakaś nieuchwytna aura czci dla tych, którzy żyli na tej ziemi i bronili jej granic. Tam spoczywają ich ojcowie, dziadowie, przyjaciele z dzieciństwa, ale osoby znane z kart historii i literatury: Konopnicka, Syrokomla, Goszczyński, Grottger, Orzeszkowa, Narbutt… Groby bliskie sercu, a dalekie oczom, skazane na odległe wspomnienie i na pamięć, równie daleką, co bolesną. A przecież wciąż jest jeszcze tyle mogił, o których tak mało osób wie lub zwyczajnie ludzie nie pamiętają o starych cmentarzach, pomnikach, miejscach bitew stoczonych w obronie kraju.
         Bolesne jest i to, że wielu z nich nadal nie ma w podręcznikach historii, w czasach, kiedy już wolno o nich pamiętać i mówić. Co zatem sprawia, że młode pokolenia nie wiedzą o Kuropatach, Mokranach, Surkontach czy Zadwórzu? Nie wolno zapominać o Orlętach Grodzieńskich, Orlętach Rakowskich, o ciężkich bojach w Puszczy Nalibockiej i powstaniu iwienieckim, o walkach Legionów w Karpatach i tylu innych. Czy tym tysiącom polskich żołnierzy nie należy się pamięć w książkach i w sercach oraz lampka na samotnych mogiłach? Nie dano im tego prawa,a mimo to trwa takie niepisane, prawo serca i pamięci, które są trwalsze od najtrwalszych pomników.
         I jeszcze jedna pamięć – o tych, którzy tam pozostali także po to, by stać na straży tych zapomnianych dzisiaj przez wielu mogił. Stare Starzy ludzie zmęczeni pracą, trudnymi warunkami i ciężkim życiem pod butem sowieckiego, najpierw sołdata, a potem przewodniczącego, samowładnego sielsowietu czy rajkomu, przepełnionych obawami, ale mimo wszystko pamiętających i opiekujących się, często z narażeniem życia pozostawionymi na Kresach mogiłami.
         Nikt dotąd nie postawił pomnika kresowej kobiecie, która potajemnie, mimo strachu, uczyła wnuki pacierza, zanosiła polne kwiaty na groby poległych czy po prostu pamiętała to o czym opowiadała jej matka lub babka, aby wiele lat później przekazać to tym, którzy po długim czasie przyjechali na kresową ziemię. Pozostały w ich pamięci i tu mają jedyny pomnik. Któż wie o samotnej kobiecie z Holszan, która w czasach najgłębszej sowieckiej nocy próbowała, i udało się jej, odzyskać kościół w swojej miejscowości. Kto w Polsce może wyobrazić sobie, jak biedna, starsza kobieta własnymi siłami odnawia kaplicę z figurą Chrystusa w Starzynkach na skraju Puszczy Nalibockiej? Tam wciąż ktoś, gdzieś albo ukrywał obraz z kościoła, wierząc, że jeszcze będzie potrzebny, trzymał za szafą ornaty lub w ulu monstrancję. Tam skrywano wojskowe sztandary i kościelne chorągwie… Dzięki tym ludziom udało się w ostatnich latach upamiętnić wiele miejsc spoczynku, pól bitewnych, przywrócić tabliczki z polskimi napisami na zapomnianych krzyżach. Jedno z nich znajduje się niedaleko granicy polskiej w województwie brzeskim – to maleńka wioska Mokrany.
         17 września 1939 roku Rosjanie wkroczyli na polską ziemię, wówczas na Pinie, Prypeci i Horyniu zatopiono część taboru Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej, bardziej znanej jako Flotylla Pińska. Około 4000 marynarzy ruszyło na zachód. Po trzech dniach było ich mniej – już tylko około 3000. 23 września kolumna podzieliła się na dwie mniejsze. Jedna wyruszyła w stronę Kowla, druga Brześcia. W okolicach Małoryty tę drugą grupę otoczyli wspomagani przez czołgi Sowieci. Wobec przeważającej siły wroga Polacy poddali się, nie podejmując walki. Wszystkich pognano w stronę Mokran. Tam rozdzielono żołnierzy. Kilku zabrano, aby wywieźć w głąb Rosji, a dwóch oficerów i kilkunastu podoficerów rozstrzelano na miejscu. Zbrodni dokonano po lewej stronie szosy Brześć–Kowel na terenie gospodarstwa ówczesnych właścicieli majątku – Rajskich. Nie wiadomo, gdzie dziś spoczywają ich ciała, ponieważ w trakcie powojennych prac melioracyjnych zniszczono mogiłę, świadkowie już nie żyją i nie ma dokumentów. Nie udało się ustalić pełnej listy pomordowanych – znamy tylko 17 nazwisk, choć Sowieci zastrzelili, prawdopodobnie, około 30 osób. Dopiero w 1991 roku stanął tam pomnik. Na kamiennym postumencie umieszczono kotwicę, która jest symbolem marynarskiego losu.

Katarzyna Węglicka
Opracowanie prozatorskie: Marzena Woronow

Mokrany – współczesny widok pomnika oraz Małoryta, kościół katolicki – widok z 1924 roku i obecna okolica wsi

(zdjęcie archiwalne: https://pl.wikipedia.org/wiki/Małoryta)

Następny wpis

„W miasteczku Antopolu 1524 roku 3 czerwca pozostała jedynie samotna Basia”

czw. paź 22 , 2020
         Gdy tylko w 1589 roku kanclerz i hetman wielki koronny Jan Zamoyski kupił okoliczne ziemie, rozpoczął budowę ogromnego zamku o sześciu wieżach. Miał on górować ponad ludnym miastem (żyło tu wówczas około 16 tysięcy osób), w którym było aż siedem świątyń. Było to miejsce ważne strategicznie i handlowo, bo usytuowane w pobliżu potężnego Dniestru, za którym rozciąga się Mołdawia.         Dziś po zamku w Buszy niewiele pozostało, jedynie wieżą przy której dobudowano cerkiew oraz historycznie wspomnienie haniebnego czynu Bohdana Chmielnickiego, gdy po zdobyciu warowni w 1654 roku, jako odwet za rzeź na Polakach po bitwie pod Batohem, wyciął w pień tysiące jeńców […]